Tytuł: Tadeusz Dampc - sędzia tysiąca meczów.
Liczebność zbioru: 2
Okres: 1976 - 2011
Miejsce wytworzenia: Lębork
Rodzaj: Obraz, Tekst
Umieszczone w OSA: NIE

Po wojsku w 1976 r. zatrudniłem się jako kierowca ZKM w Lęborku. Przy tak wielogodzinnej  siedzącej pra­cy potrzebowałem ruchu, postanowiłem więc zostać sędzią piłkarskim. Po odpowiednich egzaminach w Słupsku, 9 kwietnia 1981 roku zapisano mnie na listę sędziów Związku Piłki Nożnej. Otrzymałem legitymację z nr 7/81.

 Moimi nauczycielami byli sędziowie – p. Ryszard Górny i p. Zygmunt Zborowski, który pra­cował w PKP Lębork, w parowozowni. Najczęściej tam chodziłem, bo pan Zborowski  pomagał mi na początku wypełniać sprawozdania pomeczowe.

Mój pierwszy mecz, jeszcze w kwietniu,  odbył się w Słupsku na Zielonej. Miele zaskoczony byłem, gdy po tym meczu zapłacili mi 70 zł wynagrodzenia za sędziowanie, dotąd my­ślałem, że pracuję  społecznie.

Na mój drugi mecz, tym razem w Kępicach,  pojechałem tydzień później. Pojechałem tam moim motocyklem SHL, 80 km w jedną stronę. Myślałem , że jadę na linię, ale na miejscu okazało się, że jestem sam. Grali juniorzy Gryf słupski  z garbarnią Kępice. To był mój pierwszy samodzielny mecz. Gwizdek pożyczył mi trener Gryfa Słupsk.

Żona uszyła mi spodenki, do czarnej koszuli przyszyła biały kołnierzyk i tak miałem swój pierwszy strój sędziowski. Po pół roku sędziowania otrzymałem w nagrodę od PZPN oryginalny strój. Służył mi bardzo długo, ale następne już musiałem kupować sobie sam.

Sędziowałem 30 lat.( byliśmy wtedy  w województwie słupskim).  Żona Miro­sława z trójką moich synów mało kiedy w soboty, niedziele, a nawet w środy widywała mnie w dzień w domu. ponieważ cały czas pracowałem zawodowo, prosiłem o mecze blisko Lęborka. Zdarzało się, że załatwiałem z kolegami zastępstwo za kierownicą. Wyskakiwałem na trzy godziny i wracałem za kółko.

  Po odejściu moich nauczycieli na sędziowskie emerytury dłuższy czas byłem jedynym sędzią w Lęborku, ale tu mogłem sędziować jedynie sparingi Pogoni  przed sezonem lub mecze dzieciaków  Sędziowałem będąc głównym Bytów, Słupsk, Miastko, Człuchów i we wszyst­kich gminach, gdzie były drużyny.

W latach 90.pojechałem raz  sędziować do Potęgowa. Na miejscu okazało się, że jest to turniej żeńskich drużyn. Boisko dla nich było mniejsze, mecze trwały 2 x 30 min. a ja,  jako sędzia główny poprowadziłem wojewódzki turniej kobiet, o Puchar Pomorza.

Gdy w roku 1984  był słynny zjazd caravaningu w Łebie, sędziowałem tam na boisku przy Brzozowej mecz towarzyski  Polska – Niemcy. Wymyślono taki turniej, w którym drużyny piłkarskie tworzyli „karawaniarze” reprezentujący państwa, które uczestniczyły w zlocie.  Zbieranina z jednej i z drugiej strony. Trwały mecze, było dużo emocji, aż doszło do meczu Polska – Niemcy. Sąsiedzi zza Odry byli naprawdę dobrzy więc  oczywiście nasi bardzo szybko zaczęli przegrywać. Do przerwy było 4 :1. Zawodnicy wymieniali się to po jednej, to po drugiej stronie- nie było ograniczeń, wszak to miała być zabawa. W pewnym momencie Polacy zaczęli strzelać gole, jedne po drugim. Wygraliśmy 6 do 4. A skąd ten cud ? Otóż w tym czasie w Łebie na zgrupowaniu była drużyna Stali Mielec. Początkowo tylko kibicowali turystom, ale uznali, że konieczne jest  wsparcie naszych. Stopniowo wymieniani byli  na boisku z turystami, aż grała prawie cała drużyna! Niemcy „ gryźli trawę z wściekłości” !       Za bardzo tym nie chwaliliśmy się….   

Prowadziłem też mecze na Kaszubach, w  Przodkowie czy w Luzinie. Sam jestem Kaszubą urodzonym w Mirachowie koło Kartuz, znam język kaszubski. Gdy zawodnik krzyknął do kolegi: Lun,  kopij do mnie bal (Leon, podaj piłkę), było mi lekko na sercu. Byłem wśród swoich !

Któregoś dnia miałem zawody w Maszewie, moim sędzią bocznym był późniejszy wojewo­da słupski Andrzej Szczepański. Przywiozłem tam żonę z synami. Moja żona zabrała ze sobą  maszynką gazową i ugotowała  obiad, bym w przerwie mógł  zjeść. W tych zawodach miałem wyjątkowo długą  „przerwę obiadową” całe  40 minut, ponieważ  zawodnik z Maszewa niefortun­nym ślizgiem złamał nogę swojemu koledze z drużyny.  Zanim przyjechało pogotowie, zjadłem obiad, pan doktor Zbrożek z Lęborka zabrał zawodnika do szpitala a ja  dokończyłem zawody.

Sędziowałem mecz, kiedy lęborscy samorządowcy  ( wtedy burmistrzem miasta był Jan Przychoda ) zaprosili do nas polityków z Gdańska. Kapitanem drużyny  TVP  Gdańsk był Donald Tusk, wówczas wicemarszałek senatu.

W latach 90. jako jedyny sędzia gwizdałem turnieje na tak zwanej „mączce” na stadionie  Mechanika.  Organizatorami zawodów  byli p. Ryszard  Rozwadowski – prowadził drużynę nauczycieli Mechanika – oraz Zby­szek Nastały, niezastąpiony sędzia stolikowy, który  prowadził grafiki zawodów i tabele pomeczowe. Me­cze były nadzwyczaj  zacięte, miałem dużo pracy, były emocje, kartki dawałem żółte a nawet czerwone. Po którymś turnieju na tym boisku wychodzę w stroju sędziowskim, bo dokumenty i ubranie miałem w samochodzie, a samo­chód ukradziony. Po dwóch miesiącach otrzymałem telefon z  gdańskiej policji: złodziej miał i moje dokumenty i mój samochód  Tak odzyskałem auto w Chełmie Pomorskim, gdzie byłem w wojsku pół roku na szkółce.

 

W 2000 roku dostałem od PZPN puchar za sędziowanie na  1000 meczach. Oficjalnie przez te  30 lat prze­gwizdałem 1091 meczy – kiedyś chciałem  przeliczyć  to na godziny i kilometry przebiegane po boiskach.…A tu trzeba dodać, że  w tych 1091 meczach nie ma policzonych  turniejów halowych i tych na mączce w Mechaniku, ani   sparingów przed sezonem, ani tych z dzieciakami.

Przez trzy lata sędziował ze mną syn Rafał. Najpierw był zawodnikiem, sędziowania uczył się przy mnie. Któregoś dnia  obaj sędziowaliśmy  w miejscowości Kołczygłowy. Tuż  przy boisku był cmentarz, akurat  szedł pogrzeb. Na czas wejścia na cmentarz przerwałem zawody, by uszanować zmarłego i rodzinę.                                                                                Uważałem, że tak trzeba było.

Przygodę z piłką nożną zakończyłem 21 marca 2011 roku - ze względu na zdrowie. Po drodze wyszkoliłem wielu młodych sę­dziów, przekazując im m.inn. moje bogate, 30-letnie doświadczenie. Ostatnia moja sędziowska legitymacja nosiła numer 11/276.