Tytuł: Łódzka,Majewskiego,Stryjewskiego
Liczebność zbioru: 4
Autor: nieznani
Okres: 1945- 70
Twórca: Tekst: Małgorzata Miotk - Cieśla
Miejsce zdarzenia: Lębork
Ofiarodawca: Jolanta Czapiewska, Danuta Szlenk
Rodzaj: Obraz, Tekst
Umieszczone w OSA: NIE

 

                                                                                             

 

Wspomniani a niezapomniani

z ulicy Łódzkiej, Majewskiego, Stryjewskiego

 

Po wyzwoleniu Ziem Zachodnich od 1945r., miasta i wsie, także ulice, zmieniły swoje nazwy. Lauenburg przyjął nazwę Lębork. Jako lęborczanka, moje dzieciństwo, młodzieńczość i dojrzałość spędziłam w Lęborku. Chodziłam właściwie po wszystkich ulicach, dróżkach i alejkach. Niektóre z nich są już dawno zapomniane. Lębork po wojnie był w opłakanym stanie. Nieraz myślałam, ile tu było zmartwień i nieszczęść. Z opowiadań rodziców i znajomych (autochtonów), i zdjęć dowiedziałam się, gdzie znajdowały się piękne domy i warsztaty pracy. Za zniszczenie miasta obwinia się wojska sowieckie. Niektórzy mieszkańcy w latach 1945-1946 zostali wypędzeni i wysiedleni ze swoich domów i mieszkań. Pozostała garstka autochtonów.

Do Lęborka przyjeżdżali w tym okresie  ludzie, którzy przez wojnę zostali pozbawieni mieszkań i dorobku swojego życia, również doznali krzywd ze strony wojsk nazistowskich. Każdy szukał tu szczęścia – byli szabrownicy, grabili co się dało , drudzy szukali mieszkań i uczciwej pracy, a komu się poszczęściło, zajęli domy i mieszkania z pełnym wyposażeniem. Ziemia lęborska była przyjazna dla osiedleńców ze wschodu, kresów, centralnej Polski oraz południa.

Po latach pozostały wspomnienia tamtych chwil i pamiętnych przeżyć. Na spotkaniach rodzinnych, okolicznościowych u znajomych, sięgamy pamięcią do  dawnych nazw ulic i mieszkańców, którzy przy nich zamieszkali. Np. ulica obecnie M. Stryjewskiego w latach 1945 – 1950 była to ulica Łódzka. Osiedlili się tam mieszkańcy z Łodzi, okolic Warszawy i kresów. Na rogu tej ulicy był sklep zwany Złoty Róg. Początkowo handlowano tam artykułami spożywczymi, alkoholem i mięsem. Gdy ulica zmieniła nazwę na Majewskiego, mieścił się tam zakład fryzjerski, a obecnie prywatne mieszkanie. W tym domu nr 13 zamieszkują państwo Olechowie (nauczyciele), p. Sikora i państwo Śliwowie z gromadką grzecznych i pracowitych dzieci. Zdobyli wykształcenie, wyprowadzili się i wyjechali z Lęborka. Od Złotego Rogu – w stronę Domu Starców – dzisiaj ma inną nazwę -  były gospodarstwa p. Mackiewiczów. Obecnie znajduje się tam sklep spożywczy i piekarnia p. Skrzypkowskiego. Dalej, przy dużym ogrodzie Kellermana, było gospodarstwo pp. Anisimowiczów następnie pp. Kaliszów, Rogulskich, Parasów i p. Gintera Kiedrowskiego. Po drugiej stronie ulicy znajdowało się gospodarstwo Fiederowiczów. Ich chłopcy hodowali gołębie o różnych odmianach. Każdy coś hodował. Bydło gospodarzy wypasano na łąkach przy ulicy Poznańskiej. Latem, w latach 1951-1954 na tych łąkach stacjonowały tabory cygańskie - kolorowe wozy, Cyganki - było wesoło. Dzieci zaprzyjaźniły się z Cyganeczką  imieniem Rózia.

Wszystko się zmieniło – nie ma już gospodarstw. Stoją domki jednorodzinne. Za tymi gospodarstwami o pięknej architekturze był i jest Dom Starców. Smutna nazwa. Od roku 1945 – do jakiegoś czasu zarządzały i opiekowały się pensjonariuszami zakonnice w brązowych habitach- Albertanki.  Wśród pensjonariuszy były szlachcianki ze Lwowa, a z Wilna dwie hrabianki i autochton prof. Maksymilian Kolch. Mieszkańcy z pobliża odwiedzali samotnych – przynosili smakołyki. Organizowali Jasełka – artystami były dzieci z Majewskiego i Orlińskiego. Dom Starców, w późniejszych latach został rozbudowany – poszerzony w stronę ul. Orlińskiego. Naprzeciw stoi dom z czerwonej cegły – zamieszkały po wojnie przez autochtonów. Na pierwszym piętrze mieszkała pani Ula Z., która wróżyła z kart przyszłość. Obok stoi szary dwupiętrowy dom, na nim znajdowała się skrzynka pocztowa, dlatego nazywaliśmy go dom pocztowy – fakt, że zamieszkiwali tam urzędnicy poczty. Mieszkała tam też pani Elżbieta Szykut (Kołacińska), nauczycielka, która uczyła w Szkole Podstawowej nr 4. Brat Pani Eli, Józef, naprawiał sprzęt telewizyjno – radiowy. Mieszkała tam też ceniona położna pani Podhorodecka. Rodzące panie miały szczęście, gdy na położnictwie był dyżur tej Pani. Następny domek, niepozorny z wyglądu – a wewnątrz atmosfera serdeczna - mieszkała w nim moja koleżanka Zdzisława J. z rodzicami, braćmi oraz ich ciocie, stryjkowie, wujkowie.

Ludzie z kresów byli gościnni, częstowali tym co ugotowali, upiekli, zapraszali w odwiedziny. Mama Zdzisi – pani Jankowska, była krawcową, pracowała też w kuchni w Szkole Podstawowej nr 1 i w Szkole nr 4. Pan Rusak miał konia i wóz, którym zwoził złom. Mieszkał z rodziną też w tym domu. Obok był sklep spożywczy, w którym pracowała p. Gołąbkowa i do dziś istnieje. Na rogu ulicy była piekarnia p. Rosińskiego gdzie Wwpiekano chleby okrągłe dwukilogramowe i mniejsze podłużne, bułeczki, rogaliki z makiem. Przed świętami nosiło się w foremkach ciasta do upieczenia do piekarni, a zapach rozchodził się po całej okolicy. W sklepie nabiałowo – mleczarskim, sprzedawała p. Anielka Czajkowska – przeniosła się później na ul. Polewskiego. Przy rondzie – wysepce i słupie ogłoszeniowym, stoi niski parterowy dom nr 52. Większość domów miało dwa wejścia: z frontu i podwórka. Zamieszkiwali tam autochtoni, jak p. Szyrmacher- Repp. pani Ruth (imię) grała na akordeonie i pianinie, dzieci jej to Pacewicze. Inni, którzy tam mieszkali to pp. Górscy, Płotkowie, Januszowie (dziadkowie Zenka i Marysi). Zamieszkiwał tam poeta Mieczysław Stryjewski, inwalida. Często siadywał na wózku inwalidzkim, a niekiedy przesiadywał przy kiosku z gazetami, gdzie pracowała p. Stryjewska (mama). Dzisiaj domek jest po remoncie, wmontowana jest tablica pamiątkowa, ku pamięci Miecia Stryjewskiego.  Spacerując po tej ulicy, można było spotkać takich mieszkańców jak: pp. Tomaszewskich, Zagrodników, Bielawów, Stachowskich, Wańkowiczów, Gertnerów, Baranowskich. Na tej ulicy był magiel – urządzenie do wygładzania bielizny, obrusów, i firan. Za tę usługę pobierano drobną opłatę. Była pani, która plisowała materiały na spódniczki, sukienki. W zadbanym budynku mieszkali pp. Wierzbowscy i Chabowscy. Państwo Jereczkowie (stolarz) mieli stolarnię. Ich syn Daniel rzeźbił w drzewie ikony. Mieszkał też z mamusią, chłopczyk Zbynio. Oj, dał się niektórym we znaki. Wyrósł i po latach Zbyszek był koleżeński, uczynny i szarmancki (już nie żyje) – wielka szkoda. Należy też wspomnieć zakład zegarmistrza p. Wierzbowskiego. Przez nieostrożność jednego z uczniów przy czyszczeniu zegarków, wzniecił się pożar. Bardzo ucierpiał mój kolega szkolny, przystojny młodzieniec Janek Stowba. Zakład zlikwidowano (mieścił się w wąskiej uliczce przy ulicy Staromiejskiej).

Gospodarstwo pp. Mülerów, przy ul. Stryjewskiego, zniknęło i pozostał zielony plac, gdzie zlatują się gołębie. W latach 1961 – 62 organizowano tam ogródki jordanowskie, które wyposażone były w sprzęt taki jak: karuzela, zjeżdżalnia i inne do pokonywania przeszkód. Uczennice LPWP miały popołudniowe zajęcia i za zadanie zabawiać dzieci, również z tej ulicy. Trzeba było tę działalność przerwać, gdyż paru podrostków przeszkadzało, rzucali kamieniami itp. wiadomo jak się zachowywali. Takie Ogródki Jordanowskie były w Parku Chrobrego, przy ul. Sienkiewicza, przy ul. Targowej. Często można było spotkać na mojej ulicy Ewkę K, która prosiła, to co kolorowe i świecące – koraliki, bransoletki, buteleczki po perfumach i lusterka. Niektórzy mieszkańcy wystawali przed domem jak Pan Kaliński czy p. Majer. Nieraz było słychać grę na pianinie dziewczynki, blondyneczki z loczkami i dużą kokardą na głowie. Wyglądała jak księżniczka. To Jola, wnuczka Pani Gołąbkowej.

Miło jest powspominać znajomych, moich rodziców, państwa Lisów i Gizelę, Józefa Wernerów (jego wytwory ceramiczne przekazaliśmy do lęborskiego muzeum) czy też wysportowaną, z poczuciem rytmu, Panią Danusię Jóskowską – Blank, która prowadziła lekcje rytmiki w przedszkolach, i Panią Ewę Studzińską – Kłosowską, która jako dziecko mieszkała na tej ulicy  i wyprowadziła się z rodzicami. Obecnie jest prezeską Stowarzyszenia na 102 w Lęborku, jest bardzo czynna społecznie i bardzo zaangażowana w działalność na rzecz seniorów i społeczeństwa Lęborka. Pry tej tej ulicy zamieszkiwali pp. Z. Toczkowie. Z ich synem Zenkiem chodziłam do szkoły. Inni sąsiedzi to Ryszard Górny z mamą i siostrami. Jedna z sióstr jest fryzjerką w „Belwederze” to p. Hejka.

Znałam państwa Kotowskich, Krampów, Kiedrowskich. Prawdopodobnie p. Kotowski (senior) był pilotem w Szkole Szybowcowej w Lęborku- córki to Krystyna, Marysia, imion synów nie pamiętam. W tym samym ciągu ulicy mieszkał nauczyciel p. Florian Stolc, który uczył matematyki w Szkole Podstawowej Nr 4 – awansował na Kierownika Szkoły Podstawowej Nr 3 i na Dyrektora Szkoły Podstawowej Nr 8 w Lęborku. Pan Stolc będąc na emeryturze był prezesem ZNP w Lęborku. Mieszkał tam również pan Kościński (nauczyciel), był też prezesem ZNP i kierownikiem Klubu ZNP – zapaleńcy  gry w brydża, spotykali się w Klubie. Córka tych państwa- Maryla była żoną Piotra Janczarskiego z zespołu Niebiesko – Czarni. Ich synek miał na imię Maj, wraz z babcią -panią Kościńską -odwiedzał Przedszkole Nr 1 w Lęborku, aby móc się pobawić się z rówieśnikami.

Po tej samej stronie stał za ogrodzeniem dom z balustradą balkonową. Mieszkali tam państwo Kulczyccy, a na parterze pan Pobrucki i repatrianci. Obecnie dom ma inny wygląd i są inni mieszkańcy. Był też skup butelek, zakład szklarski, zakład szewski. Szewcami byli pan Czech, pan Gaffke, pan Nadworski. Te pomieszczenia przebudowano na sklep spożywczy. Ekspedientką tam była Pani Stasia. Dzisiaj jest to lokal prywatny, mieszkalny. Długo spełniał swoją rolę sklep masarniczy. Często stałam tam w kolejce, takie niestety były czasy. Obok, za drewnianym płotem, mieścił się Zakład Żeliwiak, w którym pracowali panowie z ul. Orlińskiego, Żmudzccy. Kierownikiem tego zakładu był pan Negowski, ojciec Ryszarda Negowskiego. Były zakłady usługowe: fryzjer, krawiec, malarz, tapicer. W przedszkolu Nr 4 pracowały mieszkanki tej ulicy: pani Łeppek, H. Głowacka, H. Kisielewska.

W latach 1956 – 1958 jesienią z tej ulicy jeździły kobiety na wykopki Starem – takim dużym samochodem - do PGR-u, zarabiały i przywoziły ziemniaki na zimę.

Z perspektywy czasu można ocenić, że mieszkańcy tej ulicy byli bardzo pracowici.  Pracowali w trudnych warunkach: w Manufakturze, Ceramice, Cegielni, w Zakładach Roszarniczych, Beczkarni, itp. Dzisiaj są specjalne wsparcia dla rodzin wielodzietnych, matek samotnych, osób zaniedbanych. Często na spotkaniach, zlotach wspominamy dostojną Panią Lipkowską, nauczycielkę języka angielskiego, której mąż był lekarzem weterynarzem, zaś matka Pani Lipkowskiej była malarką. Synowie Pani Lipkowskiej to Konrad i Michał (bliźnięta) i ładna córka Maryla. Nie można pominąć przystojnego komendanta Milicji Obywatelskiej pana Gąsiorowskiego z rodziną, ani, państwa Dropczyńskich – synowa, to pani Adela Dropczyńska – Andrzejewska, która pracowała jako nauczycielka w Przedszkolu Nr 2, w pionie ćwiczeń, przy ul. Kossaka. Na emeryturze pisze wiersze, wydała zbiór pt. „Wiersze życiem pisane”. Szwagierką pani Adeli jest pani Wiatrakiewicz, która miała zakład szycia czapek przy ul. Bieruta (Staromiejska).

Pamiętam procesje z okazji Bożego Ciała, wtedy okna na tej ulicy były pięknie przystrojone w symbole religijne, obrazy święte. Mieszkańcy pielęgnowali tradycje jak Mikołajki, święcenie pokarmów, lany poniedziałek. Część młodzieży ukończyła Liceum Pedagogiczne, Ogólniak, Szkoły Zawodowe. Zdolniejsza młodzież mająca  warunki ukończyła studia.

Zdziwicie się skąd znam tyle osób i faktów. Od dziecka przemieszczałam tę ulicę, wzdłuż i wszerz idąc do szkoły, do sklepów, kościoła, i do pracy. Niektóre osoby znałam z widzenia i z ławki szkolnej. Jednych poznałam przypadkowo, a z drugimi się przyjaźniłam. Na szczęście mam dobrą percepcję wzrokową i pamięć, za co Bogu dziękuję. A dzisiaj jestem rzadkim przechodniem, mijam niektóre domy wyremontowane, od zewnątrz wymalowane, a niektóre zdewastowane czekają na remont, są też inni już mieszkańcy. Spotyka się osoby spieszące po „eliksir” do sklepu Skrzypkowskiego, to już inne pokolenie młodsze.

Nie ma tych z ul. Łódzkiej, Majewskiego, dzisiejszej Stryjewskiego.

A co dziwne w tym wszystkim, członkowie rodzin, którzy dokuczali, autochtonów wyzywali od Niemców, hitlerów i ich poniżali, są dzisiaj w Niemczech i nie mają zamiaru wracać.

Ale jaki ten świat jest przewrotny.

Przedstawiłam krótki opis znanych i niezapomnianych mieszkańców tej ulicy.

 

 

 

"Złoty Róg"kamienica z nr 9z tyłu kamienica nr 10Kiosk Ruchu przy Majewskiego  ( a może to już Pl.Kopernika ?)Rok 1956. Fotografia zrobiona na podwórku kamienicy nr.9. W tle drewniana stodoła,która stała przy Malczewskiego.Za nią już tylko łąki.